niedziela, 29 stycznia 2012

Problemy

Wczoraj w wolnych chwilach oglądałam telewizje. Bohaterem jednego z programów był Jerzy Stuhr. Jakże zmieniła go choroba. Oczy straciły dawny blask. Wsłuchiwałam się uważnie w to co mówił mój ulubiony aktor, próbując zapamiętać jak najwięcej. Pan Jerzy opowiadał między innymi o zdarzeniu jakie miał z chorym chłopcem, którego matka przypisywała mu wpływ na nagłe i szybkie uzdrowienia dziecka. Pan Jerzy wątpił w to, nie chciał lub obawiał się dopuścić do siebie myśli, iż on, sam borykający się z poważnymi problemami zdrowotnymi mógłby przyczynić się do uzdrowienia innej osoby.

Tak, tak dopuszczenie do siebie możliwości, zdawałoby się niemożliwego, przekroczenie utrwalonych przekonań i wyobrażeń, w tym o sobie samym, wyjście poza granice, iż jesteśmy prochem, niczym, niegodnym, a zawsze jest moja wina, moja wina, by w końcu znów w proch się obrócić – to najtrudniejsza część naszej najcięższej pracy – nauki życia.

Bo jeśli za moja przyczyna ktoś wyzdrowiał, jeśli mam taka moc, jestem czymś znacznie więcej niż kosmicznym śmieciem, co wpajano nam od urodzenia i podarowano w genach, które po mojemu, w dużej części są zapisem emocji i uczuć przeszłych pokoleń. Te z kolei powodują choroby, zniekształcenia, niedyspozycje ciała jak tez określone skłonności.

I tak dla przykładu: alergia/astma – mogą być spowodowana niechęcią do jakiejś osoby, niemożnością odseparowania się od niej, przymusem, bóle głowy, prócz poważniejszych chorób mogą pojawić się, gdy mamy niskie poczucie wartości, nie wierzymy we własne siły, przesadnie przyjmujemy krytykę, nowotwory to zadawnione poczucie zranienia, urazy, krzywdy, nienawiści, zapiekłego żalu (wiele tez mówi umiejscowienie raka) – również przenoszone pokoleniowo (neutralizujemy je wybaczeniem innym i sobie), choroby jelit – realizujemy stare wzory z którymi nierzadko się nie zgadzamy plus błędy żywieniowe (neutralizujemy byciem w zgodzie z samym sobą), choroby wątroby – zgorzknienie, zal (wybaczenie). I wiele innych. Można porównać swoje dolegliwości z meridianami i przyporządkowaniem organów do uczuć i emocji w medycynie chińskiej.

Wracając do wczorajszego wywiadu w tv. Oczy Pana Stuhra, przypominały mi moje sprzed kilkudziesięciu lat, kiedy to ciężko chorowałam i byłam wychudzonym, nękanym niewyobrażalnymi bólami szkieletem ważącym niewiele ponad 42 kilo.

Psychicznie, umęczona dolegliwościami byłam bliska poddania się. Tym dla którego musiałam wyzdrowieć był mój syn. To była moja motywacja – wychować go i wyjść z wizerunku ciągle chorej matki. Jakież to było trudne w czasach, gdy nie było internetu, a większość wskazówek uzyskiwałam na drodze empirycznej analizując swoje uczucia, przekonania, reakcje i ich skutki – nie warto pisać. Teraz podobne doświadczenia są jakby „podane na tacy”. Wystarczy tylko sięgnąć i... zastosować w swoim przypadku, tyle, ze nie każdy chce, gdyż nierzadko ma w tym interes.

Modlitwy , łzy, prośby, nie przynosiły skutku. Wreszcie, któregoś ranka powiedziałam sobie – muszę być zdrowa, muszę dla mojego dziecka. Zwróćcie proszę moi czytelnicy uwagę, ze, nie chcę … ale muszę być zdrowa. Bo teraz wiem, ze gdy chcę na chceniu, czyli pobożnym życzeniu innymi słowy, się kończy, czyli wciąż powtarza chcę..... i tak pozostaje , bez spodziewanego rezultatu.

Równocześnie zaczęłam zmieniać scenariusz mojej roli. Doprowadziłam do ładu swój wygląd, wyobrażałam sobie siebie zdrowa, zadowolona, ładnie wyglądająca i na sile, w pól zgięta z bólu zaczęłam wykonywać , z początku niewielkie prace w domu. W nocy przydarzył mi się sen, który opisałam w poprzednich wpisach, a w którym to zdołałam uciec z karawanu. W ciągu następnych kilku dni czułam się coraz silniej, jednak dolegliwości bólowe nie słabły, wtedy to właśnie przypadkowo poszłam prywatnie do poleconego mi przez kogoś lekarza, który zaordynował mi nowe, proste, stare i znane leki, o których wcześniej nikt nie pomyślał. Przypadkowo wpadła mi w ręce broszurka z uzdrawiającymi ćwiczeniami Evelyn Monahan, które zaczęłam od razu stosować. W ciągu 48 godzin nastąpiła znacząca poprawa i z każdym dniem wszystko szło w najlepszym kierunku.

Podobnie jak Pan Stuhr grał w szpitalu rolę odwiedzającego, nie chorego, oszukując swoja podświadomość, tak ja grałam rolę zdrowej w pełni wydolnej osoby.

Podobna technikę, zastosowałam, gdy miałam problemy z zajściem w ciążę z powodu stwierdzonej niedrożności jajowodów. Wyobrażałam sobie siebie mającą dziecko, rozmawiającą z nim, trzymającą za rękę. Po 2 latach stało się to prawda.

Nasz zapis na twardym dysku, który w ciągu życia odgrywamy często dostarcza nam problemów w rożnych dziedzinach życia, nie tylko zdrowia, a niektóre z nich, jak tez drogi wyjścia do wypróbowania, będę sukcesywnie opisywać na tym blogu.

Gdy ciężko chorujemy, oddalibyśmy największy majątek za bycie zdrowym. Pieniądze maja dla nas tylko znaczenie w tym sensie, by za ich pomocą można było ulżyć sobie lub innym w cierpieniu. Bo najpierw, w świecie materialnym, musimy zaspokoić podstawowe potrzeby naszego ciała. Musimy mieć powietrze, by oddychać, pożywienie i schronienie, by przetrwać. Dopiero wtedy możemy zastanawiać się nad emocjami i reakcjami. Trudno byłoby to zrobić z pustym brzuchem, lub w czasie napadu kolki nerkowej.

Faktem jest, iż na większość aspektów swojego życia mamy wielki wpływ, zmieniając swoje przekonania, zmienimy też jakość życia, a nawet pokonamy choroby, pecha i niepowodzenia.

Przesyłajmy więc uniwersalna boską uzdrawiającą energie, tym którzy jej potrzebują – to nic nie kosztuje, tylko chwili skupienia i wzbudzenia uczucia miłości. Ja przesyłam ją dziś Panu Stuhrowi i namawiam do tego wszystkich, którzy ten blog czytają.

   Bo życie to teatr w którym każdy odgrywa własną, główną role, tyle, ze bez przygotowania, bez prób. Role ofiary lub kata, role pokrzywdzonego i krzywdzącego, role ciągle chorującego i litościwego.

Improwizujemy, najczęściej według wyuczonych schematów, które nam wpojono, które obserwowaliśmy i przyjęliśmy za swoje. Nie zawsze udaje się zagrać, tak jakbyśmy tego chcieli, bo przecież... mogliśmy inaczej. Wybaczmy więc sobie te wpadki. Bo jutro tez jest dzień, możemy wyjść na scenę i wszystko zmienić.......zagrać zupełnie inna rolę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz