czwartek, 17 lutego 2011

Sabotowanie samego siebie



Przed kilkoma miesiacami nie mogłam wygrzebać się z choroby. Infekcja, grypa lub cos podobnego. Dwa antybiotyki zmieniły niewiele i znów przyszedł stan zaostrzenia z gorączka i wieloma dniami jak tez nieprzespanymi  z powodu dzikiego kaszlu nocami. Prześwietlenie płuc nie wykazało nic odbiegającego od normy. Specjalista zapisał tym razem inhalatory, które maja pomoc pomimo, iż oznak astmy badania nie wykazały. Nie lubię źle się czuć, a limit chorowania już w życiu wyczerpałam – wiec dosyć tego. Zdając sobie dokładnie sprawę z tego, iż umyśl (dusza) i ciało wzajemnie na siebie oddziałują zaczęłam analizować cala sytuacje w czasie tej przedłużającej się nienormalnie choroby. Stresów jakichś specjalnych nie miałam, sytuacji by chować się „w skorupkę” lub uciekać tez nie, karać się nie mam za co, bo co do siebie miałam to dawno sobie wybaczyłam, a i innym tez wiec nie ma powodu, by na przykład kontynuować rodzinne, pokoleniowe szkodliwe twierdzenia i przekonania. O co wiec mojemu organizmowi chodzi, ze otworzył wrota infekcji, a w dodatku pomimo pomocy z zewnątrz nie potrafi jej zwalczyć?
Zadałam sobie to pytanie i położyłam się spać. Obudziłam się już zdźwięczącym mi w uszach na podobieństwo natrętnego refrenu zdaniem „sabotaż samego siebie, sabotaż samego siebie, sabotaż samego siebie”. Nagle naszła mnie nieodparta chęć zjedzenia czosnku. Zrobiłam wiec sobie mleko sojowe z czosnkiem i poprawiłam kapsułką z olejem z wątroby rekina. Skoro nie pomagają żadne leki, rekinowo-czosnkowa mikstura w każdym razie nie zaszkodzi.


Ale wróćmy do mnie. „Sabotaż samego siebie” znów przypomniał o sobie. Poszłam tym tropem. To znaczy, ze ja tą chorobą sabotuje samą siebie? Chyba cos w tym jest – pomyślałam. Właśnie w tym czasie przygotowywałam się do dość dalekiej podroży na której mi bardzo zależało. Chciałam tez być w dobrej formie fizycznej i……zaostrzenie ślimaczącej się choroby przyszło właśnie w czasie podroży! Ze tez nie zdałam sobie z tego sprawy wcześniej! Przecież znam te mechanizmy doskonale! Ale dałam się zmanipulować! – sobie samej w dodatku.
Znacie  z pewnością takie powiedzenie, by nie starać się za bardzo. Gdy zależy nam za bardzo, z naszego pokazowego ciasta nierzadko wyjdzie zakalec, a specjalność domu – pieczeń spali się, a jeśli takie sytuacje zdarzają się częściej w naszym życiu niż można by przypisać zwykłemu przypadkowi znaczy to, ze sabotujemy samych siebie. Później powiemy – mam pecha – i wzór już gotowy. W naszym życiu wszystkie siły realizują nasze przekonania (wzory, twierdzenia). „Na egzaminach dostaje pytanie z tematu, który ucząc się pominęłam – co robić? Zawsze tak jest”.  Może to być tez „to zbyt piękne żeby było prawdziwe”, „innym się udaje, mnie nie” – czyli możliwość powodzenia czegoś, co świadomie chcielibyśmy osiągnąć uważamy tym samym za nieprawdopodobna, która nie ma prawa się wydarzyć – wiec nie wydarza się.

Najczęściej sytuacje, gdy sabotujemy samych siebie, występują, gdy:
-   mamy poczucie winy (każemy się za coś), nie uczestniczymy w jakimś wydarzeniu, które sprawiłoby nam radość, nie odnosimy sukcesów, gdyż mając poczucie winy wobec siebie nie dajemy sobie prawa do nagród, radości i innych.
-    Mamy niskie poczucie własnej wartości – nie jesteśmy godni, a gdzie tam nam by się udało, jesteśmy do niczego, nie poradzimy sobie – choć świadomie chcemy to osiągnąć.
-  Mamy pecha – no to jest wytłumaczenie na wszystko. Gramy role ofiary, ofiary własnych przekonań.  Ale pamiętajmy „według wiary waszej niech wam się stanie” – jeśli tak twierdzimy i tłumaczymy wszystko w naszym życiu pechem nie biorąc odpowiedzialności to jakże mamy doświadczać czegoś innego niż skutków naszej w pecha wiary?
-   Sabotujemy siebie bez powyższych elementów za bardzo chcąc, czyli rozwiązanie tego rebus występuje w czystej postaci – to lęk. Lęk, który realizujemy podświadomie (a jeśli się nie uda? Jeśli nawalę? – czyli boje się, ze mi się nie uda, ze się rozchoruje, ze nie będę w tak dobrej formie w jakiej chciałam). Ukryty lęk napędza koło zamachowe realizowania się w życiu.
W trzech powyższych punktach pod przykrywka ukrywa się lęk,
- w przypadku poczucia winy jest to lęk przed karą, bo lepiej sobie ją wymierzyć niż ma nam być gdzieś tam w innych światach wymierzona, a tak to już załatwia sprawę :-) .
-   Przy niskim poczuciu własnej wartości jest to lęk przed tym, iż sobie nie poradzimy, gdyby nawet coś nam się powiodło, przed ocena innych….Będą się ze mnie śmiać.
Mam pecha, to nie ja, to nie zależy ode mnie, to zewnętrzne, to licho, los,  albo licho wie co – boje się, ze…….stanie się coś, co napawa mnie lękiem i realizujemy akurat ten wzór. Lecz, gdy go już znaleźliśmy, mamy nad nim władzę - możemy go zmienić.


#sabotowanieSiebie #akceptacja #milosc #zmiana #przekonania #szczescie #zycie

środa, 16 lutego 2011

WOLNA WOLA

   Do doświadczenia amerykańscy chirurdzy wybrali trzech pacjentów z podobnymi zmianami artretycznymi w kolanach. U pierwszego przeprowadzono standardowy zabieg, opiłowując narośla, u drugiego również przeprowadzono operacje w czasie której… chorobowo zmienione elementy kolana przepłukano roztworem soli fizjologicznej, u trzeciego pacjenta dokonano ,,zabiegu” i kolana nawet nie przepłukano, a po rozcięciu zaszyto z powrotem.
Po 2 latach od operacji u wszystkich pacjentów odnotowano znaczna poprawę, co potwierdziły zdjęcia rentgenowskie. Ich umysły podświadome dały sobie radę same i spowodowały odpowiednie zmiany w kolanach u każdego z nich. U pacjentów 2 i 3 zmiany artretyczne cofnęły się same. Wszyscy byli przekonani, że operacje im pomogły.
   Jak nie trudno zgadnąć wszyscy testowani pacjenci mieli pozytywne oczekiwania i żaden negatywny wzór zapisany na matrycy ich podświadomości nie stanął na przeszkodzie.
  Tu dochodzimy do sedna, jak wymazać z tej matrycy negatywne wzory, by nie realizowały się automatycznie? To działka tzw. zdrowia psychicznego (dla innych Ducha). Prócz metod konwencjonalnych, które zazwyczaj trwają bardzo długo, istnieje wiele niekonwencjonalnych i to bardzo skutecznych , które sprawdziłam na sobie i dzielę się informacjami o nich, by poprzez mój blog dotarły do szerszego kręgu osób, którzy w jakiś sposób cierpią.
   Podstawą rozwoju osobistego i duchowego jest pozbycie się negatywnych myśli i zmiana niekorzystnych dla nas wzorów.
   Moim zdaniem najszybsze (czasem natychmiastowe) rezultaty daje zadawanie pytań swojemu wnętrzu: co jest we mnie takiego, ze spowodowało daną sytuację?
Odpowiedzi będą nas zaskakiwać i układać się jak puzzle, które tworzy mapę naszych wzorów, tego co w życiu podświadomie realizujemy. Za każdym razem, gdy ,,cos jest nie tak” zadawaj sobie to pytanie.  Całość układanki informuje nas, że to my sami tworzymy wszystko co nas w życiu spotyka, że powstaliśmy z tego samego jednego Ducha, dlatego to, iż spotykamy na swej drodze określonych ludzi i sytuacje – nie jest przypadkiem, lecz kreacją naszego wnętrza.
   Mówi o tym hawajska metoda ho´oponopono (co oznacza: naprawiam, sprawiam, że coś funkcjonuje znowu prawidłowo). Chcąc rozwiązać jakiś problem po prostu powtarzaj jak najczęściej – kocham Cie, kocham siebie, wybaczam tobie, wybaczam sobie, wybacz mi proszę, dziękuję. Duch (Bóg) przenika wszystko, wiec nie ma możliwości by słowa te nie trafiły do adresata, czyli do Ciebie. To my stwarzamy nasz świat, a wszystko jest ze sobą połączone. Wyprostuj się wiec, podnieś głowę – jesteś siedziba Ducha, a ciało jest Twoim pojazdem i czułym aparatem. 
Mamy wolna wole, możemy energie ukierunkować na budowanie kłopotów, poprzez pesymistyczne myśli, badz też stwarzac dobro poprzez swoje intencje i pozytywne myśli.







 


                                                                         



wtorek, 15 lutego 2011

ECHO


Szłam wąskimi uliczkami pięknego urokliwego miasteczka. Mijałam bramy zabytkowych kamienic których cześć zmodernizowano tak, by pomieściły nastrojowe sklepiki. Piękne stare kamienice połączono prawie niewidocznymi od frontu przejściami-minipasażami i tylko znaki informacyjne mówiły, że gdy wejdziemy w brame, pasaż doprowadzi nas do innego miejsca w mieście. Z zewnątrz trudno było to zauważyć. W jednej z przepastnych bram, na której końcu widać było sklepowe witryny, moja uwagę zwrócił głośny odgłos czyichś kroków, nikogo jednak w zasięgu wzroku nie udało mi się dostrzec. Zatrzymałam się. Odgłos ucichł. Poszłam kilka metrów w przód, by zobaczyć dokąd wiedzie kolejne przejście. Ten ktoś, tez się ruszył, a odgłos kroków był jeszcze głośniejszy. Znów nie dostrzegłam nikogo. Kroki ucichły. Czyżbym tam była sama?  Za wystawowa witryna tym razem, nie było pasażu, a okna sklepu tak sprytnie zaprojektowane, że dawały złudzenie, iż brama łączy się z przejściem. Kroki, które słyszałam były… echem moich własnych, ale jakże głośne!
To prawo fizyki działa również w naszym życiu. Tak jak fale dźwiękowe odbijając się powracają i dają się słyszeć jako echo, tak, jeszcze nie zbadane fale naszych myśli, przekonań, wyobrażeń odbijają się w jakimś punkcie Uniwersum i wracają do nas w postaci wydarzeń w naszym życiu. Jeśli w dzieciństwie (lub nawet jeszcze przed urodzeniem) odbieraliśmy ,,on/ona jest (będzie) taki/taka nieśmiały/la ,, lub osoba o takim nastawieniu do świata przebywała blisko nas, jest prawie w stu procentach pewne, że takie mniemanie o sobie będziemy mieli i w dorosłym życiu, jeśli wcześniej tego sami nie uchwycimy i nie uznamy za przynoszącą nam w życiu straty, bzdurę. Wszechświat (Bóg, Siła Wyższa, Uniwersum, nazwij Ja jak chcesz) zawsze będzie na to odpowiadał w postaci sytuacji życiowych. A wiec echo Uniwersum odbija wybrane w naszej wolnej woli przekonanie – np. „jestem nieśmiały” stwarzając sytuacje, sprowadzając ludzi, którzy Cie w tym utwierdza. Co jeszcze o sobie myślisz? Jestem chorowity, gorszy, biedniejszy, pechowy, winny, mniej wart? Nie potrafiący czegoś, nie zasługujący na cos, nie dający sobie rady z czymś? Ograniczające nas przekonania można by mnożyć. 
Gdy są one dla nas jeszcze nieznane, dla ułatwienia możemy odwrócić kolejność. Najpierw skutek echa: co powtarza się w naszym życiu? Choroby, nieudane związki? Tu szukajmy przekonania, które odbija się echem. Może karzemy siebie za cos, za co? Czemu czujemy się winni? Np. chorobami, może nie zasługujemy na miłość, satysfakcjonujący związek? Jeśli cos się nie układa, nie czujemy się szczęśliwi – zajmijmy się sobą, swoim rozwojem osobistym, duchowym, by doprowadzić do pełnej harmonii pomiędzy naszym zadbanym kochanym ciałem i dusza (psychika). By świadomie wysyłać to, co sami tworzymy jako echo, odbicie naszego wnętrza, które odbierzemy w postaci wydarzeń w naszym życiu. W kolejnych wpisach przybliżę niektóre szkodliwe przekonania, które wysyłamy, by powróciły do nas zwielokrotnione. A przecież „Co zasiejesz, to zbierzesz”. A Ty co będziesz wysyłał skoro juz wiesz, że powróci do Ciebie jak echo, w życiowych doświadczeniach?
Czy wiesz czego chcesz?

Natura wyposażyła nasza planetę w to, co konieczne dla naszego życia, ale to samo co podtrzymuje życie, może tez je unicestwić.
Woda, energia elektryczna, słońce, ogień, dźwięk, miłość, ciało, wiatr.
Niezbędna do życia woda, może spowodować powodzie i zalać lady, piorun zabić, Słońce, które teraz nas ogrzewa, może spalić wszystko na Ziemi, ogień, który służy do ogrzewania powodować gigantyczne pożary, fale dźwiękowe mogą być piękną, wspaniałą muzyka dla naszych uszu, ale tez i źródłem destrukcji, miłość może być piękna, odwzajemniona i wspaniała, ale tez bywa źródłem cierpienia, ciało ludzkie – obiektem miłości i podziwiania, jak i odrazy i bólu, wiatr może spełniać wiele swoich zadań podtrzymujących życie, ale gdy przemieni się w huragan –zmiecie wszystko z powierzchni ziemi. Dobro i zło.
Kobieta i mężczyzna. To kobieta i mężczyzna na drodze swojego rozwoju, zapisanego w kolejnych stadiach rozwoju płodu ludzkiego rozwijają się, wznosząc na coraz wyższy poziom nasz gatunek. Dokąd tak będzie? Dotąd aż to co materialne nie wzniesie się na poziom duchowości, by mogła się ona manifestować i doświadczać w świecie materialnym w jednym tylko wymiarze – całego dobra czyli miłości. W wielu religiach znajdziemy elementy pasujące do tej układanki.
Zajmijmy się swoim małym światem, swoim życiem, by kształtować je dla własnego szczęścia. Na tym z pewnością skorzystają tez inni.
Przeglądałam rożne wpisy i tytuły na blogach i nie tylko. Większość, niezadowolonych z siebie, swojego życia osób, dokładnie wie… czego nie chce. „Mam dość…, nie chce……”. I ani kroku dalej. A każdy może zrobić następny. Z wiedzy czego nie chcemy, formułować „zamówienia” do Wszechświata i wysyłać w przestrzeń informacje o tym czego chcemy. Jakie wydarzenia w życiu odbierzemy ze stwierdzenia: „nie chce już więcej trafiać na takich facetów jak np. Wojtek, Marek itp.”.  Echo odbija „więcej takich facetów jak Wojtek, Marek”. Wiec cóż mogłoby się zmienić? Znowu nadarzają się podobni (głownie w zachowaniu, systemie wartości, poglądach na życie), jak podstawieni pod nasz wzór, tyle, ze z innymi imionami.  To samo można odwrócić do związków mężczyzn z kobietami. Ale, gdy do mam dość, nie chce, dodamy – tak dłużej być nie może postanawiam to zmienić! Następnie zaś określimy czego chcemy: np. trwałego związku z partnerem/partnerka, który/która…………….w którym obydwoje jesteśmy szczesliwi i co najważniejsze, to czego chcemy stanie się TRWALYM elementem naszych wyobrażeń, tak się tez stanie. Czekając na zrealizowanie naszego zamówienia w jakiejś dziedzinie naszego życia, której dotyczy „zamówienie”, zacznijmy rozszyfrowywanie „wzoru” według którego układały się nasze poprzednie związki lub inne niezadowalające nas i powtarzające się sytuacje życiowe, które w nim się znalazły, wiedząc, ze były echem tego co wysyłaliśmy.