Ho'oponopono – moje doświadczenia
Pierwsze
moje spotkanie z ho'oponopono miało miejsce w latach 90-tych. To
właśnie wtedy poznałam szamana z dalekiego regionu Rosji. Ciężko
chorowałam, szukałam więc sposobu na zmniejszenie cierpień także
poza konwencjonalną medycyną. Wtedy mój Ojciec zaprosił do domu
pewnego człowieka. Lekarza, który leczył nie tylko opierając się
na medycynie akademickiej. Sam określał siebie mianem szamana. I
tak poznałam ho'oponopono, sposób stosowany przez hawajskich
szamanów zwanych kahunami. Póżniej przyszły książki M.F. Longa
i jego następców, co poszerzyło moją wiedzę na ten temat. Według
tłumaczenia z oryginalnego języka, ho'oponopono znaczy:
-
ho’o–
zrobić, spowodować, doprowadzić do czegoś;
-
pono–
prawidłowo, perfekcyjnie, słusznie, w boskim porządku, w
harmonii;
-
ponopono–
jest wzmocnieniem znaczenia pono
i
oznacza wprowadzenie rzeczy lub zdarzeń we właściwym porządku,
aby zbudować harmonię.
Przez
kilka lat posługiwałam się wersją rozszerzoną z określeniem
problemu z różnych stron, świadomym oddychaniem i odczuwaniem
przepływu energii oraz rytuałem zakończenia. Korzystałam też z
wersji rodzinnej stosowanej przez Kahunów przy rozwiązywaniu
problemów w obecności ,,zwaśnionych” stron lub, jeśli osoby nie
żyja, albo niemożliwa jest ich obecność, z tworzeniem mentalnego
obrazu. W moich przypadkach skuteczność była wysoka. Jednak
stosowałam równocześnie i inne podobne techniki polegające na
wybaczeniu i wysyłaniu uczuc do wyższego Ja.
Nierównowaga
pomiędzy doskonałym wzorem powstała w wyniku naszych błędów
jest powodem choroby i sprowadzania niechcianych wydarzeń. Tak
twierdzili Kahuni. W całym rytuale chodzi o oczyszczenie przyczyn i
kryjacych się pod nimi emocji. I rzeczywiście, niektóre
odczuwałam, jako usunięte, niektóre jako znacznie osłabione.
Pojawiały się sny, nagłe olśnienia dzięki którym mogłam
wyciagnać daną przyczynę na światło dzienne i świadomie
przerobić, wtedy problem i konsekwencje znikały i nie pojawiły się
ponownie nawet po latach. Posiłkowałam się również inną metoda
do szybkiej identyfikacji przekonań.
Również
w wersji skróconej – najczęściej teraz stosowanej, polegającej
na czterokrotnym powtarzaniu z uczuciem słów ,,kocham cie, wybacz
mi, przepraszam, dziękuję” i skierowaniu tego do
wszechogarniającej energii, ducha, Boga – jakkolwiek go pojmujemy,
zawiera się wszystko to, czego potrzebujemy do uzdrowienia –
miłośc, wybaczenie i wdzięczność. Nie ma tu już miejsca na
nienawiść, zawiść, złość. Wybaczając pozbywamy się bagażu,
który nosiliśmy często latami. Wybaczamy innym, wybaczamy sobie.
Akceptujemy przeszłość i to co mamy wyrażając wdzięćzność.
Stajemy twarzą w twarz ze sobą i akceptujemy fakt, że przyczyna
wszystkiego tkwi w nas samych i od zmiany nas samych zależy jak
zmieni się ,,nasze odbicie w lustrze” - nasze życie.