wtorek, 21 sierpnia 2018

Ho'oponopono – moje doświadczenia


                                               Ho'oponopono – moje doświadczenia

Pierwsze moje spotkanie z ho'oponopono miało miejsce w latach 90-tych. To właśnie wtedy poznałam szamana z dalekiego regionu Rosji. Ciężko chorowałam, szukałam więc sposobu na zmniejszenie cierpień także poza konwencjonalną medycyną. Wtedy mój Ojciec zaprosił do domu pewnego człowieka. Lekarza, który leczył nie tylko opierając się na medycynie akademickiej. Sam określał siebie mianem szamana. I tak poznałam ho'oponopono, sposób stosowany przez hawajskich szamanów zwanych kahunami. Póżniej przyszły książki M.F. Longa i jego następców, co poszerzyło moją wiedzę na ten temat. Według tłumaczenia z oryginalnego języka, ho'oponopono znaczy:
    - ho’o– zrobić, spowodować, doprowadzić do czegoś;
    - pono– prawidłowo, perfekcyjnie, słusznie, w boskim porządku, w harmonii;
    - ponopono– jest wzmocnieniem znaczenia pono i oznacza wprowadzenie rzeczy lub zdarzeń we właściwym porządku, aby zbudować harmonię.
Przez kilka lat posługiwałam się wersją rozszerzoną z określeniem problemu z różnych stron, świadomym oddychaniem i odczuwaniem przepływu energii oraz rytuałem zakończenia. Korzystałam też z wersji rodzinnej stosowanej przez Kahunów przy rozwiązywaniu problemów w obecności ,,zwaśnionych” stron lub, jeśli osoby nie żyja, albo niemożliwa jest ich obecność, z tworzeniem mentalnego obrazu. W moich przypadkach skuteczność była wysoka. Jednak stosowałam równocześnie i inne podobne techniki polegające na wybaczeniu i wysyłaniu uczuc do wyższego Ja.
Nierównowaga pomiędzy doskonałym wzorem powstała w wyniku naszych błędów jest powodem choroby i sprowadzania niechcianych wydarzeń. Tak twierdzili Kahuni. W całym rytuale chodzi o oczyszczenie przyczyn i kryjacych się pod nimi emocji. I rzeczywiście, niektóre odczuwałam, jako usunięte, niektóre jako znacznie osłabione. Pojawiały się sny, nagłe olśnienia dzięki którym mogłam wyciagnać daną przyczynę na światło dzienne i świadomie przerobić, wtedy problem i konsekwencje znikały i nie pojawiły się ponownie nawet po latach. Posiłkowałam się również inną metoda do szybkiej identyfikacji przekonań.
Również w wersji skróconej – najczęściej teraz stosowanej, polegającej na czterokrotnym powtarzaniu z uczuciem słów ,,kocham cie, wybacz mi, przepraszam, dziękuję” i skierowaniu tego do wszechogarniającej energii, ducha, Boga – jakkolwiek go pojmujemy, zawiera się wszystko to, czego potrzebujemy do uzdrowienia – miłośc, wybaczenie i wdzięczność. Nie ma tu już miejsca na nienawiść, zawiść, złość. Wybaczając pozbywamy się bagażu, który nosiliśmy często latami. Wybaczamy innym, wybaczamy sobie. Akceptujemy przeszłość i to co mamy wyrażając wdzięćzność. Stajemy twarzą w twarz ze sobą i akceptujemy fakt, że przyczyna wszystkiego tkwi w nas samych i od zmiany nas samych zależy jak zmieni się ,,nasze odbicie w lustrze” - nasze życie.