poniedziałek, 28 lutego 2011

Tajemniczy nieznajomy


Zatrzymałam się przed przejściem dla pieszych przy mało ruchliwej wąskiej uliczce, która tego dnia, normalnie pełna ludzi zmierzających do pobliskiego centrum handlowego, świeciła pustkami. Zatrzymałam się przed przejściem dla pieszych. Byłam w zaawansowanej ciąży, a mój duży brzuch wyprzedzał mnie o kilkadziesiąt centymetrów.
  Przepuściłam jadący samochód i już wysuwałam do przodu nogę, by zrobić krok, zejść z chodnika na jezdnie, gdy drogę zagrodziła mi czyjaś ręka w czarnej skórzanej rękawiczce. Spojrzałam w dół. Widziałam poły długiego czarnego płaszcza , nogawki czarnych spodni i takiego samego koloru eleganckie błyszczące buty należące do stojącego obok mężczyzny. Wszystko trwało ułamek sekundy. Nagle zaparkowany kilkanaście metrów przed przejściem samochód ruszył z pędem.
  Gdybym zrobiła krok, ten jeden krok…….. Spojrzałam w górę na swojego wybawcę chcąc mu podziękować. Był niesamowicie wysoki. Z pewnością mierzył ponad dwa metry. W średnim wieku, miał może czterdzieści lat,  przystojny, ale jakoś nieludzki. Na głowie miał czarny kapelusz. Jego twarz wyrażała spokój. Nie była do zapamiętania ani szczegółowego opisania. Poza tym nie miała żadnego wyrazu. Spojrzałam mu w oczy. Wzrok miał spokojny i bynajmniej nie wyrażający zaskoczenia, podenerwowania czy też innych emocji, pełen wyrozumiałości, a jego wzrok zdawał się mówić: „widzisz trzeba bardziej uważać”. W reakcji na moje podziękowanie nieznajomy kiwnął tylko głową i odwrócił się, jak gdyby chcąc pójść w innym kierunku.
   Rozejrzawszy się tym razem kilkakrotnie, przekroczyłam wąska uliczkę. Gdy znalazłam się po drugiej stronie jezdni, odwróciłam głowę, by jeszcze raz spojrzeć na nieznajomego. Stwierdziłam ze zdziwieniem, iż okolica była pusta! Gdzieś w oddali tylko - kilku młodych ludzi. Po wybawcy jednak ani śladu. Jeszcze parę metrów i znalazłam się w ulubionym sklepie. Przy wejściu dokładnie wycierałam pochlapane przez błoto buty. Wtedy przypomniałam sobie piękne, eleganckie, lśniące trzewiki nieznajomego. Boże, pomyślałam. To niesamowite. Przecież deszcz padał solidnie od kilku godzin. Dlaczego jego buty były czyste i suche, bez kropli wody?

4 komentarze:

  1. Opowieść jak z bajki. Czy to było naprawdę? Mi takie rzeczy nigdy się nie zdarzają. Przeznaczenie? Czy modlisz się? Czy rozmawiasz z Bogiem? Może to stąt, z Twoich rozmów i modlitw wyszedł Ten NIEZNAJOMY?

    OdpowiedzUsuń
  2. Oczywiscie, ze naprawde. Po prostu nie byl wtedy moj czas. Pozniej pojawial mi sie w snach kilkakrotnie. Mysle, ze taki ktos zawsze towarzyszy kazdemu z nas, tyle ze nie zawsze w tak namacalnej postaci.
    Nie, w tamtym czasie nie modlilam sie zbyt wiele z braku czasu.

    OdpowiedzUsuń
  3. To musi być satysfakcjonujące.
    Dzieją się jakieś wydarzenia, Ty je widzisz i o tym mówisz.
    Ja nie znam takich wydarzeń i wydaje się, że to nieprawda.
    Bardzo ciekawe.

    OdpowiedzUsuń
  4. ja, kiedy prawie popełniłam samobójstwo, pojawił się nade mną Anioł. piękna, świetlista postać kobieca, której nie dała rady bym opisać. czołgając się, błagałam o pomoc i przyszła Ona. schyliła się nade mną i powiedziała mi, że wszystko będzie dobrze.

    OdpowiedzUsuń