wtorek, 29 marca 2011

Wybór należy do Ciebie

   Na długo przedtem zanim wpadła mi w ręce pierwsza książka o tematyce związanej z samodoskonaleniem, siłą podświadomości, sekretami realizacji marzeń, zauważyłam, że w dziwny sposób to, o czym myślałam wydarzało sie w moim życiu.
   Jesteśmy tacy, jacy myślimy, że jesteśmy, jakimi pozostajemy dla siebie w swoich najskrytszych wyobrażeniach o własnej osobie i otaczającym nas świecie. Jeśli postrzegamy się jako pechowców, a przyszłość jawi się jako czekanie na śmierć i pasmo nieszczęść – tak właśnie będzie. Wszystkie wydarzenia w naszym życiu będą nas w tym utwierdzały. Czy tego naprawdę chcemy? Czy danego nam czasu nie można zapełnić innymi treściami? Co szkodzi spróbować? Czy nieszczęśliwe osoby, robiące z cierpienia i pechowości zalety wiedzą co w swoim życiu produkują? 
Zmiana swoich (i nie swoich) nabytych przez nas przekonań pociągnie za sobą poprawę w relacjach w związkach, lepsze samopoczucie, odnalezienie swojego miejsca w życiu, skrystalizowanie światopoglądu i czucie się dobrze we własnej skórze, ze sobą samym? Ja jestem pewna, że tak się stanie. Przed laty podjęłam to wyzwanie. Nie zadziała to jednak  jak ustąpienie bólu głowy po połknięciu tabletki. W każdym wypadku wymaga nakładu pracy ze strony osoby, która chce polepszyć jakość swojego życia. Jesteśmy ciałem i psychiką – ciałem i duszą i jeśli te dwa aspekty nas samych, nie będą szły razem w absolutnej zgodzie, jak dobre konie w zaprzęgu – dotąd ciągnięty przez nie pojazd – nasze życie - będzie podskakiwał i tracił kurs, a my będziemy odczuwali tego skutki zarówno w życiu, swoim wnętrzu jak i ciele.
Tak jak fale dźwiękowe odbijając się powracają i dają się słyszeć jako echo, tak, jeszcze nie zbadane fale naszych myśli, przekonań, wyobrażeń odbijają się w jakimś punkcie Uniwersum by wrócić do nas w postaci życiowych wydarzeń. Jeśli w dzieciństwie (lub nawet jeszcze przed urodzeniem) odbieraliśmy ,,on/ona jest (będzie) taki/taka nieśmiały/la ,, lub osoba o takim nastawieniu do świata przebywała blisko nas, jest prawie w stu procentach pewne, że to mniemanie o sobie będziemy mieli i w dorosłym życiu, jeśli wcześniej sami go nie uchwycimy i nie uznamy za przynoszącą nam w życiu straty, bzdurę. Wszechświat (Bóg, Siła Wyższa, Uniwersum, nazwij Ją jak chcesz) zawsze będzie na to odpowiadał w postaci sytuacji życiowych. A wiec echo Uniwersum odbija wybrane w naszej wolnej woli lub podświadomie przekonanie – np. „jestem nieśmiały” stwarzając sytuacje, sprowadzając ludzi, którzy nas w tym utwierdzają. Co jeszcze o sobie myślisz? Jestem chorowity, gorszy, biedniejszy, pechowy, winny, mniej wart? Nie potrafiący czegoś, nie zasługujący na coś, nie dający sobie rady z czymś? Ograniczające nas przekonania można by mnożyć.  
Gdy są one dla nas jeszcze nieznane, dla ułatwienia możemy odwrócić kolejność. Najpierw skutek echa: co powtarza się w naszym życiu? Choroby, nieudane związki, pech? Tu szukajmy przekonań, które odbijają  się echem. Może karzemy siebie za coś, za co? Czemu czujemy się winni? Może nie zasługujemy na miłość, satysfakcjonujący związek, dobrą pracę, szczęśliwe życie? Jeśli coś się nie układa, nie czujemy się szczęśliwi – zajmijmy się sobą, swoim rozwojem, by doprowadzić do pełnej harmonii pomiędzy naszym zadbanym kochanym ciałem i duszą. By świadomie wysyłać to, co sami tworzymy jako echo, odbicie naszego wnętrza, które odbierzemy w postaci wydarzeń w naszym życiu.

  Wykładnikiem realizowania się w życiu tego , co nas w nim spotyka jest odpowiedz na pytanie: CO MYSLE O SOBIE W NAJGLEBSZEJ GLEBI SWOJEGO JA? TO JA – JESTEM JADREM WOKÓŁ KTÓREGO KRECI SIĘ ENERGIA REALIZUJACA MOJE ZYCIE.

 

poniedziałek, 21 marca 2011

Elementarz obsługi człowieka - fragmenty

Dla tych, którzy tu zaglądają mam mały upominek: będę publikowała fragmenty mojego ebooka ,,Elementarz obsługi człowieka” przeznaczonego dla nieśmiałych, przeżywających lęki, mających poczucie bezsensu, lub niskiej wartości, błąkającym się po internetowych forach w poszukiwaniu pomocy.

                                              

  WSTEP

   Wiedza ta znana była ludziom już od tysięcy lat. Przekazywana z pokolenia na pokolenie miedzy innymi w tradycji Kahunow zamieszkujących Wyspy Polinezji, jak również w księgach na których bazie powstawały religie. Z upływem czasu odsunięta została niestety na margines. Znajduje się ona jednak we wnętrzu każdego z nas, gotowa przejawić się kiedy tylko ku niemu się zwrócimy. Podstawowe informacje o jej działaniu powinny być wyprawką dla każdego człowieka, pierwszym i niezbędnym elementarzem życia, by mógł je kształtować jak tylko tego świadomie zapragnie. By kroczył przez życie doceniając swoją wartość wolny od wewnętrznych rozterek i  niepotrzebnych stresów.

   To zadziwiające, jak wiele osób bez wyraźnego powodu jest nieszczęśliwych. Wystarczy rzucić okiem na internetowe fora. Ludzie dręczą się kompleksami, lękami, stawianymi sobie samym ograniczeniami. Głodzą się, przejadają. Straszą pechem, brakiem szczęścia, niemożnością, chorobami, samotnością. Pozwalają na to, by zżerała ich nieśmiałość, ciągłe podenerwowanie, poczucie winy - za wszystko, za setki najprzeróżniejszych „win”. Jedni żalą się, przeżywają i …nic nie robią, nie szukają rozwiązań. Inni niepokój, niezadowolenie starają się zamaskować tematami zastępczymi, złagodzić alkoholem, papierosami – też w rezultacie nie robiąc  dla siebie nic pożytecznego – wprost przeciwnie. Tylko nieliczni podejmują inną decyzję i działania mające na celu zmianę sytuacji.
   Ile było takich nieprzyjemnych, powtarzających się wydarzeń, które nam się w przytrafiały? Jak je nazywaliśmy? Pechem, brakiem szczęścia? Jak jeszcze? Ciągle coś się nie układa, a niepowodzenia wprost nas prześladują, wciąż nie znajdujemy towarzysza, towarzyszki życia, w pracy problemy, zdrowie zaczyna szwankować bez uchwytnej zdawałoby się przyczyny. Moja książka jest kwintesencja tego, co jest niezbędne do zastosowania w praktyce, by takie sytuacje zmieniać. Zawiera minimum wiedzy potrzebnej, by przystąpić do kreowania szczęśliwszego życia.
    „Próbowałem już tyle razy. Bez skutku.” – powiesz. Zrezygnowałeś. Książki były długie, pogubiłeś się w ich treści. Nie przejmuj się, to zdarza się często. Na początku przygody z kreowaniem lepszej rzeczywistości – bywa, iż nasze zaangażowanie w temat - to bardzo duży wysiłek psychiczny. Aby wypracować swoje lepsze życie, potrzeba czasami również i takiego wysiłku. Nie istnieje czarodziejska pałeczka, która zadziała od razu. To my jesteśmy twórcami, a do tego, by „wyczarować” swoje lepsze jutro musimy wiedzieć jak mamy to robić i przystąpić do działania.
   Proponuje Ci czytelniku/czytelniczko byś spróbował, spróbowała  raz jeszcze. W końcu chodzi o najwyższą w życiu stawkę – Twoje szczęście, cokolwiek pod tym wyrażeniem rozumiesz. No właśnie, czy zastanawiałeś się już kiedyś, co słowo szczęście – oznacza dla Ciebie? Czy potrafisz czuć się szczęśliwy tak po prostu i cieszyć drobiazgami?
   Opisane w tej książce prawa mają zastosowanie uniwersalne, możemy ich używać do pozbywania się każdego z problemów z którym chcemy dać sobie radę, zarówno do usuwania doznań lękowych, niepokoju, powtarzających się bez wyraźnego powodu stanów zdenerwowania, wewnętrznego napięcia, drażliwości, wybuchowości, nieśmiałości, przymusu robienia czegoś, palenia papierosów, poczucia niskiej wartości, poczucia winy i innych, a tym samym do kreowania szczęśliwszego i dostatniego życia poprzez rozpoznawanie i usuwanie barier.
     Dzielę się z tobą Czytelniku (taką formę będę stosowała również do Czytelniczek) moimi wieloletnimi doświadczeniami, eksperymentowania na sobie i praktyką, jakie pomogły mi czerpać wiedzę z mądrości ukrytej w każdym z nas, a także wszystkim, co z tej wiedzy warto zastosować by w jak najszybszym czasie otrzymać rezultat zgodny z oczekiwaniami. Mnie się udało, uda się i Tobie.

Co wewnątrz to i na zewnątrz

      Wychowujemy nasze dzieci starając się przekazać im to, co wydaje nam się najlepsze. Zapominamy o tym, by kłaść szczególny nacisk na fakt, jak wielką moc ma ludzka myśl. Za jej pomocą tworzymy świat, swój świat i cały świat. Bo tu decyduje większość, bez względu na to, jak dane intencje są oceniane, jako dobre bądź też złe. To nie ma wpływu na siłę manifestacji. Ma go za to intensywność  trójkąta mysli-uczucia-działanie i powielanie go przez podobnie myślących.
  Do tego, by dziecko na drodze rozwoju posiadło w wystarczającym stopniu umiejętność świadomego sterowania swoimi myślami, niezbędna jest jego wysoka ocena samego siebie. Jakże często zniechęcamy dzieci do sięgania po coś, czego pragną, zupełnie nieświadomie, krytykując, mówiąc „nie dasz rady”, lub wprost przeciwnie – podstawiając wszystko pod nos i wyręczając przy najzwyklejszej aktywności, zamiast wysyłać sygnały budujące trwałe poczucie własnej wartości, a zarazem pobudzać i nagradzać wytrwałość i determinację (zgodnie z aktualnymi możliwościami malucha oczywiście). Gasimy tym samym w dziecku iskierkę, która ma rozpalić wysokie poczucie własnej wartości, niezbędne do kierowania swoim życiem i kształtowania sposobu myślenia, przynoszącego korzyści swojemu właścicielowi jak i ogółowi.
Czy to możliwe - pytasz , by w życiu realizowało się to, o czym długotrwale czy z dużą dozą uczuć (emocji) myślimy, a co powszechnie uznawane jest za złe, jeśli istniałby Bóg? 
  Możliwe i tak jest. Przecież mamy wolną wolę. Tak w wyborze myśli, jak i działania. Dopuszczamy do siebie negatywne myśli, zły obraz świata, nienawidzimy, czujemy zawiść, złość, zazdrość, zapiekły żal, agresję. To odbija się nie tylko na życiu i ciele każdego z nas, materializuje w następnych pokoleniach, ale jak gdyby „z wiatrem”, który nie zna granic przenosi się w inne miejsca Kuli
Ziemskiej. Łączy z podobnymi myślami i emocjami wysyłanymi przez innych ludzi (czy wyobrażasz sobie jaka to wielka siła?), by w końcu przejawić się w sprzyjającym punkcie poprzez osoby współgrające z owymi wibracjami, poprzez działania ludzkie, np. morderstwa, wojny, albo poprzez działanie sił przyrody – trzęsienia ziemi, wybuchy wulkanów, czyli w każdym wypadku rozładowanie energii. Bo energia, która się kumuluje nie ginie, musi się rozładować. Gaśmy więc w zarodku negatywne myśli dla siebie samych.
  Neutralizujmy negatywne myśli innych, niewiedzących stosując prosty sposób. Powtarzając w myślach jak najczęściej, zwróciwszy się do duchowej Istoty, która chce dla nas tego, czego my sami dla siebie: kocham cię, wybacz mi, wybaczam, dziękuję. Budujmy zaufanie do własnej osoby, w nas jest siła. To nasz wkład w dzieło wszechświata. Kochajmy siebie samych, wybaczmy sobie, a błędów starajmy się nie powtarzać mając na względzie dobro swoje jak i innych.
 
 Przypominam,iz wszystkie teksty na blogu objete sa prawem autorskim.

poniedziałek, 28 lutego 2011

Tajemniczy nieznajomy


Zatrzymałam się przed przejściem dla pieszych przy mało ruchliwej wąskiej uliczce, która tego dnia, normalnie pełna ludzi zmierzających do pobliskiego centrum handlowego, świeciła pustkami. Zatrzymałam się przed przejściem dla pieszych. Byłam w zaawansowanej ciąży, a mój duży brzuch wyprzedzał mnie o kilkadziesiąt centymetrów.
  Przepuściłam jadący samochód i już wysuwałam do przodu nogę, by zrobić krok, zejść z chodnika na jezdnie, gdy drogę zagrodziła mi czyjaś ręka w czarnej skórzanej rękawiczce. Spojrzałam w dół. Widziałam poły długiego czarnego płaszcza , nogawki czarnych spodni i takiego samego koloru eleganckie błyszczące buty należące do stojącego obok mężczyzny. Wszystko trwało ułamek sekundy. Nagle zaparkowany kilkanaście metrów przed przejściem samochód ruszył z pędem.
  Gdybym zrobiła krok, ten jeden krok…….. Spojrzałam w górę na swojego wybawcę chcąc mu podziękować. Był niesamowicie wysoki. Z pewnością mierzył ponad dwa metry. W średnim wieku, miał może czterdzieści lat,  przystojny, ale jakoś nieludzki. Na głowie miał czarny kapelusz. Jego twarz wyrażała spokój. Nie była do zapamiętania ani szczegółowego opisania. Poza tym nie miała żadnego wyrazu. Spojrzałam mu w oczy. Wzrok miał spokojny i bynajmniej nie wyrażający zaskoczenia, podenerwowania czy też innych emocji, pełen wyrozumiałości, a jego wzrok zdawał się mówić: „widzisz trzeba bardziej uważać”. W reakcji na moje podziękowanie nieznajomy kiwnął tylko głową i odwrócił się, jak gdyby chcąc pójść w innym kierunku.
   Rozejrzawszy się tym razem kilkakrotnie, przekroczyłam wąska uliczkę. Gdy znalazłam się po drugiej stronie jezdni, odwróciłam głowę, by jeszcze raz spojrzeć na nieznajomego. Stwierdziłam ze zdziwieniem, iż okolica była pusta! Gdzieś w oddali tylko - kilku młodych ludzi. Po wybawcy jednak ani śladu. Jeszcze parę metrów i znalazłam się w ulubionym sklepie. Przy wejściu dokładnie wycierałam pochlapane przez błoto buty. Wtedy przypomniałam sobie piękne, eleganckie, lśniące trzewiki nieznajomego. Boże, pomyślałam. To niesamowite. Przecież deszcz padał solidnie od kilku godzin. Dlaczego jego buty były czyste i suche, bez kropli wody?

niedziela, 20 lutego 2011

Jesteśmy wspomnieniami


W pierwszej dekadzie XX wieku mój dziadek z racji wykonywanej pracy często odwiedzał Rosję. Poznał tam niezwykłego człowieka – szamana. Gdy ten wprawiał się w trans otrzymywał odpowiedzi na zadawane pytania, znajdował idealne rozwiązania skomplikowanych sytuacji i zmieniał życiowe, niekorzystne warunki osób, które do niego o to się zwracały. Dziadek jako pragmatyk, twardo stojący na ziemi, choć szamana sympatycznie określał jako „trochę stukniętego”, kierowany ciekawością, spotykał się z nim za każdym pobytem.
Pamiętam, iż kiedyś, gdy byłam jeszcze małą dziewczynka, spytałam dziadka jak wygląda Bóg. Dziadek biurokratycznie wypełniał rytuały i nakazy religii katolickiej „bo tak było trzeba”. Wiedział, ze boje się brodatych starców, wiec z często stosowanego wizerunku Stwórcy, kreślonego na potrzeby dzieci, bez chwili namysłu zrezygnował. Wstał i zaczął czegoś szukać w jednej z przepastnych szuflad wielkiej szafy. Wyjął swój pożółkły duży notatnik, gdzie na jednej ze stron, widniał piękny kolorowy obrazek przedstawiający jak gdyby wykonane z małych kuleczek, połączone, krótkimi elementami, drabinkami, łańcuchy. „Tak widział Boga szaman z którym przed laty widywałem się podczas moich pobytów w Rosji” – powiedział.
Choć notatnik z obrazkiem zaginął, pamiętałam go dokładnie, a sam obrazek często był motywem moich późniejszych dziecięcych malowideł. W dorosłym już życiu „obrazek szamana” zobaczyłam określony jako łańcuch DNA, szkielet służący do przenoszenia informacji z pokolenia na pokolenie. Szaman znal go zanim jeszcze wzór ten został odkryty. W tej właśnie strukturze ludzkość poszukuje swoich  początków, początków stworzenia.
Każdy organizm rodzi się z zakodowanym genetycznie programem rozwoju. Jednym z prekursorów wykorzystania tych właściwości jest czeski neurolog Vaclav Vojta. Jego bardzo skuteczna terapia bazuje na wzorcach przemieszczania się do przodu w rożnych stadiach rozwoju człowieka zakodowanych w mózgu. Terapeuta wywołuje reakcje stosując odpowiednie bodźce przy utrzymaniu właściwego ułożenia względem siebie poszczególnych części ciała dziecka. W tym procesie zostają aktywowane części mózgu i stymulowane do wywołania w mięśniach reakcji jak najbardziej zbliżonych do idealnych wzorców ruchowych.
Tak wiec, prócz „zmodyfikowanych” przez pokolenia posiadamy wzorce idealne, nieskażone nawykami, emocjami i chorobami dziedzicznymi. Do nich właśnie poprzez silę i wszechobecna energię odwoływała się Evelyn Monahan, która po wypadku była przez wiele lat sparaliżowana i odzyskała utracony wzrok pomimo nieistnienia sprawdzalnych medycznie przesłanek ku temu. Monahan miała tak wielka determinację, iż dokonała tego, co wielu określiłoby mianem – cud.
Ciągle jeszcze takie uzdrowienia są sporadyczne. Ale skoro mamy w sobie wszystko, co potrzebne do zdrowego i długiego życia, musi tez być dostępny dla każdego sposób by te doskonale wzorce wprowadzić do swojego ciała.
Na idealnym wzorcu funkcjonowania naszych ciał kreśliliśmy przez pokolenia bezładne wzory, jak dwuletnie dziecko maże na kartce papieru, aż w końcu zamazuje wzór, który był tam nadrukowany. Negatywne uczucia zamazując ideał, powodowały i powodują, ze skutki odbieramy nie tylko we własnym życiu, ale reinkarnujemy się poprzez nie w następnych pokoleniach (choroby dziedziczne, skłonności, cechy osobnicze). I tu według mnie tkwi właśnie tak zwany „grzech pierworodny” przenoszony z rodziców na dzieci, bo przecież nie może nim być akt poczęcia dziecka, gdy obydwie strony w akcie stworzenia nowego człowieka łączy uczucie i gdy nic nie dzieje się z czyjąś krzywda, a za obopólna zgoda.
Według najnowszych naukowych spostrzeżeń silne emocje takie jak lęk, przerażenie u noworodków przybyłych na świat w wyniku cesarskiego cięcia, mogą zmieniać ich kod genetyczny!
Warto wiec pozbyć się żywionych permanentnie takich uczuć jak: zazdrość, zawiść, złość, żal, zapiekłe pretensje, nienawiść, bezprzedmiotowy lęk wiedząc, ze uczucia te odbijają się negatywnie nie tylko na funkcjonowaniu naszego organizmu.
Na doskonałej matrycy funkcjonowania naszych ciał energią emocji i uczuć piszemy, (często destrukcyjne i szkodliwe) wzory, dla nas i naszych przyszłych pokoleń.
Jeżeli świat, jaki widzimy, my sami jesteśmy odpowiedzią, to jak brzmi pytanie?







czwartek, 17 lutego 2011

Sabotowanie samego siebie



Przed kilkoma miesiacami nie mogłam wygrzebać się z choroby. Infekcja, grypa lub cos podobnego. Dwa antybiotyki zmieniły niewiele i znów przyszedł stan zaostrzenia z gorączka i wieloma dniami jak tez nieprzespanymi  z powodu dzikiego kaszlu nocami. Prześwietlenie płuc nie wykazało nic odbiegającego od normy. Specjalista zapisał tym razem inhalatory, które maja pomoc pomimo, iż oznak astmy badania nie wykazały. Nie lubię źle się czuć, a limit chorowania już w życiu wyczerpałam – wiec dosyć tego. Zdając sobie dokładnie sprawę z tego, iż umyśl (dusza) i ciało wzajemnie na siebie oddziałują zaczęłam analizować cala sytuacje w czasie tej przedłużającej się nienormalnie choroby. Stresów jakichś specjalnych nie miałam, sytuacji by chować się „w skorupkę” lub uciekać tez nie, karać się nie mam za co, bo co do siebie miałam to dawno sobie wybaczyłam, a i innym tez wiec nie ma powodu, by na przykład kontynuować rodzinne, pokoleniowe szkodliwe twierdzenia i przekonania. O co wiec mojemu organizmowi chodzi, ze otworzył wrota infekcji, a w dodatku pomimo pomocy z zewnątrz nie potrafi jej zwalczyć?
Zadałam sobie to pytanie i położyłam się spać. Obudziłam się już zdźwięczącym mi w uszach na podobieństwo natrętnego refrenu zdaniem „sabotaż samego siebie, sabotaż samego siebie, sabotaż samego siebie”. Nagle naszła mnie nieodparta chęć zjedzenia czosnku. Zrobiłam wiec sobie mleko sojowe z czosnkiem i poprawiłam kapsułką z olejem z wątroby rekina. Skoro nie pomagają żadne leki, rekinowo-czosnkowa mikstura w każdym razie nie zaszkodzi.


Ale wróćmy do mnie. „Sabotaż samego siebie” znów przypomniał o sobie. Poszłam tym tropem. To znaczy, ze ja tą chorobą sabotuje samą siebie? Chyba cos w tym jest – pomyślałam. Właśnie w tym czasie przygotowywałam się do dość dalekiej podroży na której mi bardzo zależało. Chciałam tez być w dobrej formie fizycznej i……zaostrzenie ślimaczącej się choroby przyszło właśnie w czasie podroży! Ze tez nie zdałam sobie z tego sprawy wcześniej! Przecież znam te mechanizmy doskonale! Ale dałam się zmanipulować! – sobie samej w dodatku.
Znacie  z pewnością takie powiedzenie, by nie starać się za bardzo. Gdy zależy nam za bardzo, z naszego pokazowego ciasta nierzadko wyjdzie zakalec, a specjalność domu – pieczeń spali się, a jeśli takie sytuacje zdarzają się częściej w naszym życiu niż można by przypisać zwykłemu przypadkowi znaczy to, ze sabotujemy samych siebie. Później powiemy – mam pecha – i wzór już gotowy. W naszym życiu wszystkie siły realizują nasze przekonania (wzory, twierdzenia). „Na egzaminach dostaje pytanie z tematu, który ucząc się pominęłam – co robić? Zawsze tak jest”.  Może to być tez „to zbyt piękne żeby było prawdziwe”, „innym się udaje, mnie nie” – czyli możliwość powodzenia czegoś, co świadomie chcielibyśmy osiągnąć uważamy tym samym za nieprawdopodobna, która nie ma prawa się wydarzyć – wiec nie wydarza się.

Najczęściej sytuacje, gdy sabotujemy samych siebie, występują, gdy:
-   mamy poczucie winy (każemy się za coś), nie uczestniczymy w jakimś wydarzeniu, które sprawiłoby nam radość, nie odnosimy sukcesów, gdyż mając poczucie winy wobec siebie nie dajemy sobie prawa do nagród, radości i innych.
-    Mamy niskie poczucie własnej wartości – nie jesteśmy godni, a gdzie tam nam by się udało, jesteśmy do niczego, nie poradzimy sobie – choć świadomie chcemy to osiągnąć.
-  Mamy pecha – no to jest wytłumaczenie na wszystko. Gramy role ofiary, ofiary własnych przekonań.  Ale pamiętajmy „według wiary waszej niech wam się stanie” – jeśli tak twierdzimy i tłumaczymy wszystko w naszym życiu pechem nie biorąc odpowiedzialności to jakże mamy doświadczać czegoś innego niż skutków naszej w pecha wiary?
-   Sabotujemy siebie bez powyższych elementów za bardzo chcąc, czyli rozwiązanie tego rebus występuje w czystej postaci – to lęk. Lęk, który realizujemy podświadomie (a jeśli się nie uda? Jeśli nawalę? – czyli boje się, ze mi się nie uda, ze się rozchoruje, ze nie będę w tak dobrej formie w jakiej chciałam). Ukryty lęk napędza koło zamachowe realizowania się w życiu.
W trzech powyższych punktach pod przykrywka ukrywa się lęk,
- w przypadku poczucia winy jest to lęk przed karą, bo lepiej sobie ją wymierzyć niż ma nam być gdzieś tam w innych światach wymierzona, a tak to już załatwia sprawę :-) .
-   Przy niskim poczuciu własnej wartości jest to lęk przed tym, iż sobie nie poradzimy, gdyby nawet coś nam się powiodło, przed ocena innych….Będą się ze mnie śmiać.
Mam pecha, to nie ja, to nie zależy ode mnie, to zewnętrzne, to licho, los,  albo licho wie co – boje się, ze…….stanie się coś, co napawa mnie lękiem i realizujemy akurat ten wzór. Lecz, gdy go już znaleźliśmy, mamy nad nim władzę - możemy go zmienić.


#sabotowanieSiebie #akceptacja #milosc #zmiana #przekonania #szczescie #zycie

środa, 16 lutego 2011

WOLNA WOLA

   Do doświadczenia amerykańscy chirurdzy wybrali trzech pacjentów z podobnymi zmianami artretycznymi w kolanach. U pierwszego przeprowadzono standardowy zabieg, opiłowując narośla, u drugiego również przeprowadzono operacje w czasie której… chorobowo zmienione elementy kolana przepłukano roztworem soli fizjologicznej, u trzeciego pacjenta dokonano ,,zabiegu” i kolana nawet nie przepłukano, a po rozcięciu zaszyto z powrotem.
Po 2 latach od operacji u wszystkich pacjentów odnotowano znaczna poprawę, co potwierdziły zdjęcia rentgenowskie. Ich umysły podświadome dały sobie radę same i spowodowały odpowiednie zmiany w kolanach u każdego z nich. U pacjentów 2 i 3 zmiany artretyczne cofnęły się same. Wszyscy byli przekonani, że operacje im pomogły.
   Jak nie trudno zgadnąć wszyscy testowani pacjenci mieli pozytywne oczekiwania i żaden negatywny wzór zapisany na matrycy ich podświadomości nie stanął na przeszkodzie.
  Tu dochodzimy do sedna, jak wymazać z tej matrycy negatywne wzory, by nie realizowały się automatycznie? To działka tzw. zdrowia psychicznego (dla innych Ducha). Prócz metod konwencjonalnych, które zazwyczaj trwają bardzo długo, istnieje wiele niekonwencjonalnych i to bardzo skutecznych , które sprawdziłam na sobie i dzielę się informacjami o nich, by poprzez mój blog dotarły do szerszego kręgu osób, którzy w jakiś sposób cierpią.
   Podstawą rozwoju osobistego i duchowego jest pozbycie się negatywnych myśli i zmiana niekorzystnych dla nas wzorów.
   Moim zdaniem najszybsze (czasem natychmiastowe) rezultaty daje zadawanie pytań swojemu wnętrzu: co jest we mnie takiego, ze spowodowało daną sytuację?
Odpowiedzi będą nas zaskakiwać i układać się jak puzzle, które tworzy mapę naszych wzorów, tego co w życiu podświadomie realizujemy. Za każdym razem, gdy ,,cos jest nie tak” zadawaj sobie to pytanie.  Całość układanki informuje nas, że to my sami tworzymy wszystko co nas w życiu spotyka, że powstaliśmy z tego samego jednego Ducha, dlatego to, iż spotykamy na swej drodze określonych ludzi i sytuacje – nie jest przypadkiem, lecz kreacją naszego wnętrza.
   Mówi o tym hawajska metoda ho´oponopono (co oznacza: naprawiam, sprawiam, że coś funkcjonuje znowu prawidłowo). Chcąc rozwiązać jakiś problem po prostu powtarzaj jak najczęściej – kocham Cie, kocham siebie, wybaczam tobie, wybaczam sobie, wybacz mi proszę, dziękuję. Duch (Bóg) przenika wszystko, wiec nie ma możliwości by słowa te nie trafiły do adresata, czyli do Ciebie. To my stwarzamy nasz świat, a wszystko jest ze sobą połączone. Wyprostuj się wiec, podnieś głowę – jesteś siedziba Ducha, a ciało jest Twoim pojazdem i czułym aparatem. 
Mamy wolna wole, możemy energie ukierunkować na budowanie kłopotów, poprzez pesymistyczne myśli, badz też stwarzac dobro poprzez swoje intencje i pozytywne myśli.







 


                                                                         



wtorek, 15 lutego 2011

ECHO


Szłam wąskimi uliczkami pięknego urokliwego miasteczka. Mijałam bramy zabytkowych kamienic których cześć zmodernizowano tak, by pomieściły nastrojowe sklepiki. Piękne stare kamienice połączono prawie niewidocznymi od frontu przejściami-minipasażami i tylko znaki informacyjne mówiły, że gdy wejdziemy w brame, pasaż doprowadzi nas do innego miejsca w mieście. Z zewnątrz trudno było to zauważyć. W jednej z przepastnych bram, na której końcu widać było sklepowe witryny, moja uwagę zwrócił głośny odgłos czyichś kroków, nikogo jednak w zasięgu wzroku nie udało mi się dostrzec. Zatrzymałam się. Odgłos ucichł. Poszłam kilka metrów w przód, by zobaczyć dokąd wiedzie kolejne przejście. Ten ktoś, tez się ruszył, a odgłos kroków był jeszcze głośniejszy. Znów nie dostrzegłam nikogo. Kroki ucichły. Czyżbym tam była sama?  Za wystawowa witryna tym razem, nie było pasażu, a okna sklepu tak sprytnie zaprojektowane, że dawały złudzenie, iż brama łączy się z przejściem. Kroki, które słyszałam były… echem moich własnych, ale jakże głośne!
To prawo fizyki działa również w naszym życiu. Tak jak fale dźwiękowe odbijając się powracają i dają się słyszeć jako echo, tak, jeszcze nie zbadane fale naszych myśli, przekonań, wyobrażeń odbijają się w jakimś punkcie Uniwersum i wracają do nas w postaci wydarzeń w naszym życiu. Jeśli w dzieciństwie (lub nawet jeszcze przed urodzeniem) odbieraliśmy ,,on/ona jest (będzie) taki/taka nieśmiały/la ,, lub osoba o takim nastawieniu do świata przebywała blisko nas, jest prawie w stu procentach pewne, że takie mniemanie o sobie będziemy mieli i w dorosłym życiu, jeśli wcześniej tego sami nie uchwycimy i nie uznamy za przynoszącą nam w życiu straty, bzdurę. Wszechświat (Bóg, Siła Wyższa, Uniwersum, nazwij Ja jak chcesz) zawsze będzie na to odpowiadał w postaci sytuacji życiowych. A wiec echo Uniwersum odbija wybrane w naszej wolnej woli przekonanie – np. „jestem nieśmiały” stwarzając sytuacje, sprowadzając ludzi, którzy Cie w tym utwierdza. Co jeszcze o sobie myślisz? Jestem chorowity, gorszy, biedniejszy, pechowy, winny, mniej wart? Nie potrafiący czegoś, nie zasługujący na cos, nie dający sobie rady z czymś? Ograniczające nas przekonania można by mnożyć. 
Gdy są one dla nas jeszcze nieznane, dla ułatwienia możemy odwrócić kolejność. Najpierw skutek echa: co powtarza się w naszym życiu? Choroby, nieudane związki? Tu szukajmy przekonania, które odbija się echem. Może karzemy siebie za cos, za co? Czemu czujemy się winni? Np. chorobami, może nie zasługujemy na miłość, satysfakcjonujący związek? Jeśli cos się nie układa, nie czujemy się szczęśliwi – zajmijmy się sobą, swoim rozwojem osobistym, duchowym, by doprowadzić do pełnej harmonii pomiędzy naszym zadbanym kochanym ciałem i dusza (psychika). By świadomie wysyłać to, co sami tworzymy jako echo, odbicie naszego wnętrza, które odbierzemy w postaci wydarzeń w naszym życiu. W kolejnych wpisach przybliżę niektóre szkodliwe przekonania, które wysyłamy, by powróciły do nas zwielokrotnione. A przecież „Co zasiejesz, to zbierzesz”. A Ty co będziesz wysyłał skoro juz wiesz, że powróci do Ciebie jak echo, w życiowych doświadczeniach?
Czy wiesz czego chcesz?

Natura wyposażyła nasza planetę w to, co konieczne dla naszego życia, ale to samo co podtrzymuje życie, może tez je unicestwić.
Woda, energia elektryczna, słońce, ogień, dźwięk, miłość, ciało, wiatr.
Niezbędna do życia woda, może spowodować powodzie i zalać lady, piorun zabić, Słońce, które teraz nas ogrzewa, może spalić wszystko na Ziemi, ogień, który służy do ogrzewania powodować gigantyczne pożary, fale dźwiękowe mogą być piękną, wspaniałą muzyka dla naszych uszu, ale tez i źródłem destrukcji, miłość może być piękna, odwzajemniona i wspaniała, ale tez bywa źródłem cierpienia, ciało ludzkie – obiektem miłości i podziwiania, jak i odrazy i bólu, wiatr może spełniać wiele swoich zadań podtrzymujących życie, ale gdy przemieni się w huragan –zmiecie wszystko z powierzchni ziemi. Dobro i zło.
Kobieta i mężczyzna. To kobieta i mężczyzna na drodze swojego rozwoju, zapisanego w kolejnych stadiach rozwoju płodu ludzkiego rozwijają się, wznosząc na coraz wyższy poziom nasz gatunek. Dokąd tak będzie? Dotąd aż to co materialne nie wzniesie się na poziom duchowości, by mogła się ona manifestować i doświadczać w świecie materialnym w jednym tylko wymiarze – całego dobra czyli miłości. W wielu religiach znajdziemy elementy pasujące do tej układanki.
Zajmijmy się swoim małym światem, swoim życiem, by kształtować je dla własnego szczęścia. Na tym z pewnością skorzystają tez inni.
Przeglądałam rożne wpisy i tytuły na blogach i nie tylko. Większość, niezadowolonych z siebie, swojego życia osób, dokładnie wie… czego nie chce. „Mam dość…, nie chce……”. I ani kroku dalej. A każdy może zrobić następny. Z wiedzy czego nie chcemy, formułować „zamówienia” do Wszechświata i wysyłać w przestrzeń informacje o tym czego chcemy. Jakie wydarzenia w życiu odbierzemy ze stwierdzenia: „nie chce już więcej trafiać na takich facetów jak np. Wojtek, Marek itp.”.  Echo odbija „więcej takich facetów jak Wojtek, Marek”. Wiec cóż mogłoby się zmienić? Znowu nadarzają się podobni (głownie w zachowaniu, systemie wartości, poglądach na życie), jak podstawieni pod nasz wzór, tyle, ze z innymi imionami.  To samo można odwrócić do związków mężczyzn z kobietami. Ale, gdy do mam dość, nie chce, dodamy – tak dłużej być nie może postanawiam to zmienić! Następnie zaś określimy czego chcemy: np. trwałego związku z partnerem/partnerka, który/która…………….w którym obydwoje jesteśmy szczesliwi i co najważniejsze, to czego chcemy stanie się TRWALYM elementem naszych wyobrażeń, tak się tez stanie. Czekając na zrealizowanie naszego zamówienia w jakiejś dziedzinie naszego życia, której dotyczy „zamówienie”, zacznijmy rozszyfrowywanie „wzoru” według którego układały się nasze poprzednie związki lub inne niezadowalające nas i powtarzające się sytuacje życiowe, które w nim się znalazły, wiedząc, ze były echem tego co wysyłaliśmy.